piątek, 15 lipca 2016


Szlak niebieski: Brzeźnica - Kacwin. Łopuszna - Kacwin

Niedziela 26 czerwca

Finałowy odcinek szlaku niebieskiego, który tak niespodziewanie dla mnie nie był w Łopusznej, szybko poszedł w niepamięć i już po 7 rano w niedzielę byłem znowu na Podhalu:-) Udałem się drogą do centrum wsi i za mostem skręciłem na nowy odcinek, który biegł ku Harklowej. Dzień miał być bez opadów, ale z mocnym zachmurzeniem, co na szczęście nie w pełni się sprawdziło:-) Szlak szybko wyprowadzał poza Łopuszną i niedaleko Dunajca wiejską bitą drogą do najbliższego mostu.











































Po około 40 minutach byłem już w Harklowej. Przepiękny zabytkowy drewniany kościół przypominał ten bardziej znany w niedalekim Dębnie:-)






















Szybko przekroczyłem szosę z Krościenka do Nowego Targu i odtąd czekał mnie niemal płaski odcinek, aż do Nowej Białej już na Spiszu. Tatry nie były w pełni widoczne, ale istniała nadzieja, że popołudniu może coś się poprawi;-)






















Idąc skrajem lasu po lewej stronie miałem Gorce, a konkretnie Pasmo Lubania.






















Potem czekał mnie krótki odcinek asfaltem koło Dębna i wreszcie łąkami w kierunku lasu Bór. Dawno nie widziałem sosen, a te w tym lesie występowały gęsto. Zupełnie jak u mnie w lasach na Górnym Śląsku;-)
Płaski odcinek sprawił, że kilometry szybko mijały i po godzinie byłem w Nowej Białej. Zupełnie odmienna zabudowa tej wsi bardziej zwarta od porozrzucanych domów w innych wsiach na Podhalu, potwierdzała że znalazłem się na Spiszu. 






















Napisy dwujęzyczne na sklepach po polsku i słowacku świadczyły o zupełnie innej historii tego regionu. Wieś było bardzo zadbana, a ja skorzystałem z chwili żeby zakupić małe co nie co na resztę trasy;-) Już niedaleko za ostatnimi domami czekała na mnie największa atrakcja tego dnia - przełom rzeki Białki między Kramnicą i Obłazową!!!






















Miejsce jest niemal kultowe na Podhalu i obowiązkowe dla wszystkich, którzy przebywają w okolicach. To tutaj kręcono sceny do serialu "Janosik", gdzie główny bohater kąpał się z Maryną "topless", a reszta zbójów urządzała zasadzki na hajduków Jaśnie Pana;-)






















Dzisiaj teren przełomu jest rezerwatem przyrody, ale jak się przekonałem zwłaszcza Obłazowa, która leży bliżej szosy z Nowej Białej była mocno zaśmiecona;-( Pod nią też znajduje się jaskinia, gdzie odnaleziono najstarszy na świecie bumerang wykonany z ciosu mamuta, a który datowany jest na 23000 lat p.n.e.!!! Poza tym znaleziono tam też szczątki zwierząt z okresu ostatniego zlodowacenia. Ja postanowiłem wdrapać się na szczyt, by uchwycić znany chyba wszystkim z podręczników geografii cały przełom rzeki Białki:-)


































































Po zachodniej stronie górowała za to Cisowa Skałka, która była ostatnią w tej części wyniosłością Pienińskiego Pasa Skałkowego.






















Po zejściu z Obłazowej następnym celem była wieś Trybsz, za którą czekało na mnie pierwsze dzisiejszego dnia dłuższe górskie podejście;-) Po minięciu zabytkowego drewnianego i nowszego murowanego kościoła, szlak zaczął się powoli wznosić w kierunku Pawlikowskiego Wierchu (1016m).












































Wraz z nabieraniem wysokości otwierały się coraz lepsze widoki:-) Doskonale było widać Babią Górę oraz Gorce.












































Na wschodzie było widać Pieniny Właściwe z Trzema Koronami oraz Pasmo Radziejowej w Beskidzie Sądeckim. 






















Najbardziej jednak wzrok przyciągały nieodległe Tatry, do których szlak coraz bardziej mnie zbliżał:-)






















Dalej był trawers Pawlikowskiego Wierchu i zejście do przysiółka wsi Rzepiska. Co ciekawe od samej Łopusznej nie widziałem żadnej tabliczki, która by mnie informowała ile jeszcze zostało do przejścia!!! Ale pojawiła się tabliczka informacyjna szlaku czerwonego:-(












































Zbliżałem się do wsi Łapszanka, gdzie na samym końcu na przełęczy usytuowana była bardzo charakterystyczna kapliczka, znana z niezliczonych zdjęć i pocztówek na tle Tatr:-)












































Tutaj znowu pojawiły się tabliczki informujące o szlaku żółtym, a o moim niebieskim dalej nic:-(






















Szlak na całe szczęście był namalowany, także ruszyłem dalej i trawersując stoki Kopylca (1035m) zbliżałem się do granicy ze Słowacją:-)






















Potem dość stromo szlak opadał do Kacwińskiego Potoku, skąd już tylko jedno wzniesienie dzieliło mnie od zakończenia całego niebieskiego szlaku:-) Natknąłem się też na ślad wilka wrrr!!!






















Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie na Tatry i już byłem nad łąkami przed Kacwinem:-)












































Tuż przed samym kościołem zacząłem się rozglądać za kropką, która dla mnie oznaczałaby koniec szlaku. Niestety mimo całego kwadransa nie znalazłem jej:-( Podobnie nie było żadnej tabliczki informacyjnej o szlaku niebieskim:-( Po prostu jedna wielka beznadzieja.
Szlak tak jak się dla mnie zaczął w Brzeźnicy tak też się i skończył w Kacwinie - czyli bez kropki ani żadnej informacji o nim:-( Pierwszy raz się z takim czymś spotkałem. Co bardziej dziwi fakt, że ostatnią tabliczkę z czasem przejścia umieszczono w Łopusznej!!! Dlaczego tak zrobiono nie wiem, ale inne pomniejsze szlaki, które mijałem tego samego dnia takie tabliczki posiadały! Cóż widocznie szlak nie ma takiej rangi jak te mniejsze. Czym prędzej chciałem się stamtąd wydostać i zapomnieć, że taki fakt miał miejsce:-( Ale co widziałem i przeszedłem to moje:-)

Podsumowując cały przedłużony szlak z Brzeźnicy do Kacwina (dawniej tylko do Łopusznej) jest wart przejścia. Jako jedyny zaczyna się na Pogórzu, a kończy "prawie" w Tatrach:-). Jego łączna długość wyszła mi ok. 143 km. Potrzebowałem na przejście 4 dni, ale nie trzeba tak się spieszyć, zwłaszcza że przy lepszej pogodzie widoki potrafią zatrzymać na dłużej:-) Na całej długości szlaku są tylko dwa schroniska (Luboń Wielki i Turbacz), ale nie ma większego problemu z rozbiciem namiotu czy przenocowaniem u ludzi. Podobnie z zaopatrzeniem w żywność czy transportem w razie niepogody lub kontuzji. Większego tłoku na szlaku również nie należy się spodziewać. Najbardziej "oblegane" przez turystów miejsca to Luboń Wielki, okolice Turbacza i przełomu rzeki Białki. Poza tymi miejscami nie spotkałem nikogo!!! Oznakowanie szlaku jest dobre, ale brak tabliczek i kropek na początku jak i na końcu szlaku, był bardzo nie na miejscu:( Zwłaszcza biorąc pod uwagę jego łączną długość. Na GSB taka sytuacja by była nie do pomyślenia!!! Panowie znakarze weźcie się za to!!!

2 komentarze:

  1. W tym roku idę tę szlak odcinkami. Odcinek Brzeźnica - Przełęcz Sanguszki już zrobiłem resztę zaczynam 20.06.2020 r. Co do Kacwina to nie wiem co z kropką ale w Brzeźnicy koło stacji na słupie bodajże jest ów kropka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj! Wiele się zmieniło na tym szlaku od mojego przejścia w 2016 roku. Dworzec kolejowy w Brzeźnicy jest po generalnym remoncie i oczywiście jest kropka początkowa szlaku, a w Kacwinie zainstalowano nawet stosowny drewniany "szlakowskaz" z kropką końcową. Więc oznakowanie jest bardziej niż na plus:-) Powodzenia na reszcie szlaku!

      Usuń