poniedziałek, 2 stycznia 2017

Te Araroa: Picton - Ship Cove - Havelock

Tuż po 4 nad ranem byłem już w terminalu w Picton. Postanowiłem jeszcze trochę się zdrzemnąć, bo na promie nie za bardzo było jak;-( Przed 8 ruszyłem w kierunku postoju małych statków wycieczkowych i dosłownie na styk załapałem się na pierwszy rejs do Ship Cove! Przyjemność ta kosztowała mnie 50$ ze zniżką dla wędrujących Te Araroa;-) Wybrałem sobie miejsce na górnym pokładzie skąd mogłem podziwiać przepiękne zatoki, a cała podróż trwała około 1,5 godziny. Pomnik na miejscu upamiętniał kilka wizyt w tych okolicach kapitana Cooka pod koniec XVIII wieku, a jedno z eksponowanych tam dział było chyba oryginałem z epoki;-) Po raz pierwszy też mogłem zobaczyć nielotne ptaki Weka, które miały mi uprzykrzać pobyt przez kilka najbliższych dni! Tutaj też zaczynał się QCT (Queens Charlotte Track), którym miałem iść przez najbliższe 70 kilometrów.


No i oczywiście spotkałem też "rzekomych TA walkers", których nigdy na Wyspie Północnej nie widziałem! Dziwne to było tym bardziej, że większość z nich zaczęła szlak na początku listopada 2016. No cóż... Ruszyłem wygodną ścieżką i miałem nadzieję, że szybko stracą mi się z oczu. W planie na ten dzień miałem tylko dostać się w okolice Endeavour Inlet. Byłem mocno niewyspany więc dłuższa trasa odpadała. Widoki tym czasem powodowały szybszą pracę mojego aparatu;-) 


W Furneaux Lodge był pub w budynku z epoki i piwo nie było tam jakoś przesadnie drogie;-) Większość turystów, którzy również szli tego dnia z Ship Cove, wracała stąd do Picton łodziami wycieczkowymi. Dowiedziałem się o tanim polu namiotowym Miners Camp, do którego miałem jeszcze jakąś godzinę drogi. Tam też spędziłem pierwszą noc na Wyspie Południowej;-)


Kolejny dzień był niestety pochmurny i deszczowy;-( Nie miałem też konkretnego planu gdzie będę nocował i takie tam. Ruszyłem dopiero po 11 kiedy przestało padać. 


Przelotny deszcz co chwilę zatrzymywał mnie w lesie, ale na szczęście późnym popołudniem zaczęło się wypogadzać;-) W okolicy natomiast nastąpił istny wysyp drogowskazów ze stolicami państw i odległościami do nich. Faktycznie Nowa Zelandia jest najdalej położonym krajem od Polski! Ale do Warszawy było stąd jedynie 17138 kilometrów;-)


Nocleg wypadł mi w Bay of Many Coves Campsite, gdzie był nawet zadaszony schron. Jedzenia miałem na tyle dużo, że kolacja była bardziej niż syta;-) Do tej pory straciłem 7 kg wagi i postanowiłem, że na południu porcje posiłków będą większe. Wiązało się to z większą wagą plecaka, ale lepiej było dźwigać niż głodować;-) 


W nocy Weka próbowała dostać się do mojego namiotu, a jej stukanie dziobem o buty było nie do wytrzymania! Słoneczny poranek zapowiadał jeszcze lepsze widoki;-) Przy okazji przewietrzyłem swoje graty, a tuż przed wyruszeniem w trasę doszli mnie Douglas z Eleri. Nie wiem gdzie tak bardzo się spieszyli, ale po 5 minutach już ich nie było;-) Najwyższy szczyt w tym rejonie Mt. Stokes był wreszcie widoczny, a wody w okolicznych zatokach przybrały ciekawe barwy.


Przybyło też wielu "niedzielnych" turystów, którzy powodowali miejscami spory tłok na szlaku;-) Chyba z myślą o nich postawiono tu sporo ławek oraz toalet. Przynajmniej nie pchali się na okoliczne punkty widokowe, które postanowiłem "pozdobywać";-) 


Na nocleg udałem się do Cowshed Bay Campsite gdzie był prysznic i fajne zaplecze kuchenne;-) Wcześniej jednak skontrolowano mnie na szlaku w efekcie czego musiałem kupić bilet za 18$! Kompletnie o tym zapomniałem, ale na szczęście kary żadnej nie było;-) QCT prowadzi przez tereny prywatne stąd też taki bilet wypada mieć.


Ostatni dzień 2016 roku upłynął mi na dalszym "eksplorowaniu" QCT. Nie miałem ze sobą żadnego alkoholu na Sylwestra i nawet tego nie żałowałem. Byłem na wycieczce w Nowej Zelandii, o której marzyłem od kilkunastu lat i tylko to się liczyło;-) Postanowiłem ten dzień przejść możliwie lightowo i przespać się na ostatnim campie przed Anakiwa. Picton było już dobrze widoczne ze szlaku, a potem doszły do tego również widoki na Kaikoura Mountains! 


Przed wieczorem widziałem już koniec QCT niedaleko Anakiwa i zanocowałem na ostatnim campie przed tą miejscowością - Davies Bay Clearing. Byłem sam, a dźwięki fajerwerków były na tyle daleko, że zasnąłem smacznie;-) W pierwszym dniu nowego 2017 roku miałem do przejścia 20 kilometrów więc nie spieszyłem się zbytnio z opuszczeniem namiotu;-)


W Anakiwa wszyscy chyba odsypiali Sylwestra, a mnie został do pokonania spory odcinek drogą;-( Na szczęście ruch był niewielki, a ostatni szczyt przed Havelock był jak na wyciągnięcie ręki. Szlak i tutaj zmieniono i w miejsce wcześniejszego odcinka przez ów właśnie szczyt, teraz trawersowało się go nową ścieżką rowerową;-) 


W samym Havelock byłem pod wieczór i przenocowałem w namiocie w YHA Rutherford. Co ciekawe sam budynek YHA był dawną szkołą, do której uczęszczał Ernest Rutherford późniejszy laureat nagrody Nobla. Jego wizerunek widnieje też na banknocie 100$, ale przez cały mój pobyt w Nowej Zelandii żaden bankomat takiego mi nie wydał;-(


Kończyło mi się jedzenie, a ceny w miejscowym 4square były raczej z kosmosu! Rankiem postanowiłem udać się stopem do Blenheim, gdzie w Pak'nSave zrobiłem zakupy na najbliższe 9-10 dni;-)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz